poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Lody, które skradną twoje serce (i talię)

W planach był post o poznańskich hamburgerach. Jednak poszukiwania nie doszły do skutku, bo zamiast z Mietą szukać wołowiny znalazłyśmy w Poznaniu prawie tuzin nowych sukienek. Wstyd się przyznać, kolacja była serwowana przez Burger Kinga. A dnia następnego  w domu mojej siostry okazało się, że talenty kulinarne kwitną.
Moja zdolna siostra, nie dość że umacnia polską naukę, to jeszcze czyni Barbie bardziej zjadliwą :-)

Na trzecie urodziny Zofii Aga zrobiła tort w kształcie lalki barbie. Z autentycznym blond czupiradłem wetkniętym w środek balowej sukni z biszkopta, kremu i lukru plastycznego własnej roboty. Z kolei Karina dołączyła do grupy fanów nowojorskiego sernika- wyszedł świetny, rodzinie bardzo smakował- blacha zniknęła w pół godziny. A na słodkie zakończenie weekendu były lody.

Uwielbiam lody. Każdą podróż zaczynam od testowania lodziarni. Ilekroć jestem za granicą (w NYC, nigdzie indziej ich nie widziałam) folguję sobie z kubeczkiem Ben & Jerry's New York Super Fudge Chunk. Najbardziej czekoladowe lody, jakie w życiu jadłam. Pełne migdałów, orzechów macadamia (przepyszne!) i kawałków czekolady, jednak nawet ja nie daję rady zjeść całej pinty na raz.
Z lodami w gałkach jest zupełnie inaczej. Wydawało mi się, że nie ma takiej porcji, której bym nie podołała. A tymczasem moje lodowe wyzwanie przyszło nieoczekiwanie-- w toruńskiej lodziarni u Lenkiewicza. Standardowo poprosiłam o 3 gałki. I nie wiedziałam w co się ładuję. Że zacytuję moją ulubioną literacką wiedźmę: "O jejku, jejku jej." (Kto wie, czyje to słowa?) Inaczej nie da się opisać uczucia jakie wywołał w mojej łasej duszy widok ogromnych gałek lodów domowej roboty. I te smaki! Biała czekolada z pistacją, whiskey, sorbet grejpfrutowy, biała i gorzka czekolada. Mogłabym długo wymieniać. Mam wrażenie, że kolejka jest tam zawsze, ale cierpliwość popłaca. Doznania smakowe na granicy mistycyzmu- gwarantowane. Ale najbardziej żenujące dopiero przed nami. Nie dałam rady zjeść 3 gałek! Z ostatnią musiał rozprawić się Marcin. Dodam jeszcze, że w przeciwieństwie do warszawskich lodziarni, toruńskie nie zmuszają do pozostawienia w kasie połowy pensji. 1 gałka- 2,50. Czyli 4 razy mniej niż w Haagen Dazs na Nowym Świecie.
To logo gwarantuje rozkosz.
Gdzie szukać lodowej świątyni? W Toruniu na Wielkich Garbarach 14. Następnie z wafelkiem w dłoni trzeba się udać na bulwar nad Wisłą, gapić się w słońce i rozkoszować wiosną/latem/zimnym Lechem.

1 komentarz:

  1. Świat jest mały. Okazało się, że Michał i Paweł Lenkiewicze są spokrewnieni z Mary z redakcji. Ciekawe czy mają kartę stałego klieta dla koleżanek kuzynek?

    OdpowiedzUsuń