Nie najlepiej zaczął się ten dzień. Tradycyjnie już wstałam o 6 rano by o 6.45 dostać smsa, że zajęcia są odwołane. Postanowiłam nie wracać do łóżka tylko zrobić coś konstruktywnego- obejrzeć odcinek Blue Bloods. Przez ten serial zawsze chcę iść w ślady taty i zostać policjantem. Faktycznie, coś w Tomie Sellecku przypomina mojego ojca. Mistrz kierownicy ucieka jednak wolniej :-) Ale to nie jedyna wtopa tego dnia- pojechałam na zajęcia, wdrapałam się na 3 piętro do sali i właśnie wtedy mnie olśniło: dzisiaj nie ma zajęć. Tu już zaczęły się bluzgi w myślach, bo okazało się, że mam trochę wolnego czasu i mogłabym załatwić to i owo, ale oczywiście wszystko, czego potrzebowałam leżało w domu, bo wychodząc stwierdziłam, że nie zdążę zrobić nic między zajęciami a korkami. Poczłapałam smętnie w do Złotych w nadziei znalezienia kminu rzymskiego. Udało się! Ale przy kasie okazało się, że na pozostałe rzeczy jakie miałam w koszyku mnie nie stać. Moje konto nie wytrzymało ciśnienia i odmówiło naginania rzeczywistości. A w międzyczasie był jeszcze telefon od akwizytora bielizny, który chciał mi sprzedać 3 pary majtek za 150 zł! Ciekawe kto go na mnie napuścił? I do tego doszła nieznośna świadomość, że jest człowiek, którego muszę przeprosić za moje nieracjonalne zachowanie, im szybciej tym lepiej. Sami rozumiecie, że po tym wszystkim potrzebowałam czegoś na uspokojenie. Światowy dzień czekolady był dodatkowym pretekstem, o Natalii żebrzącej o coś słodkiego nie wspominając. I tak sięgnęłam po Kuchnię Nigelli i zabrałam się za przygotowywanie.
Ciasteczka z czekoladą
przepis na 20 ciastek
150 g masła
125 g jasnego cukru trzcinowego (do 14.04 w M&S jest promocja na rzeczy do wypieków, w tym cukier muscovado)
100 g miałkiego cukru (caster sugar)
1 łyżka ekstraktu waniliowego
1 jajko + 1 żółtko (zimne, z lodówki)
300 g mąki
1/2 łyżeczki sody
300 g czekoladowych łezek (ja dałam miks potłuczonej tabliczkowej białej, gorzkiej i mlecznej)
Piekarnik nagrzej do 170 C. Masło rozpuść i ostudź. W misce wymieszaj cukier i cukier trzcinowy. Dodaj przestudzone masło i dokładnie wymieszaj. Dodaj wanilię, jajka i mieszaj do uzyskania gładkiej masy. Stopniowo dosypuj mąkę z sodą i mieszaj do połączenia składników. Ciasto powinno być bardzo gęste. Na koniec dodaj czekoladę. Nie miałam chocolate chips więc wałkiem potłukłam czekoladę w tabliczkach, na bardzo małe kawałki. Łyżką do lodów formowałam kulki, które wykładałam na blachę i spłaszczałam ręką. Im bardziej koliste, tym lepiej. Ciastka trochę urosną więc zachowaj między nimi odstępy. Piekłam je na dwie tury, po 15 minut, 10 sztuk na każdej blaszce. Ciastka są dobre kiedy lekko zbrązowieją po bokach, a w środku będę dość miękkie. Po wyjęciu z piekarnika trzeba je przestudzić na kratce- będą na niej dochodzić. Oczywiście pierwsze 6 sztuk pochłonęłyśmy z Natalią parząc języki, reszta zostaje na potem.
Szczęśliwego dnia czekolady!
Akwizytor bieliźniany to wisienka na torcie, a raczej na Twoich ciasteczkach ;) Ech, też muszę zainicjować sezon ciasteczkowy :)
OdpowiedzUsuń