Dzisiaj wyjątkowo przepis bez zdjęcia*. Dlaczego? Bo po wczorajszym kurczaku z cukinią nie został nawet najmniejszy ślad, a głód jaki dopadł mnie i Natalię nie pozwolił na marnotrawienie czasu na sesję fotograficzną.
Jedzenie nie dość, ze gotowe w 20 minut, to jeszcze niespodziewanie dobre. Lubię takie kulinarne niespodzianki, kiedy przez przypadek wychodzi ci coś smacznego. W lodówce leżały od jakiegoś czasu 3 cukinie i cierpliwie czekały na swoją kolej. No i „nadejszła wiekopomna chwila” która wymagała improwizacji i wykorzystania zasobów lodówkowo-szafkowych. I tak powstała
szybka potrawka z kurczaka z cukinią i kukurydzą
przepis na 4 porcje
2 piersi z kurczaka
3 cukinie (niewielkie, młode)
puszka kukurydzy (Magda Gessler woła o pomstę do nieba za te puszki)
100 g kaszy jęczmiennej, grubej (oczywiście gotowanej w torebce, bo bardziej niezawodna)
2 ząbki czosnku
1 łyżka gruboziarnistej przyprawy do steka (Prymat- ulubiona mieszanka mojej mamy)
2 łyżeczki przyprawy do kurczaka (najzwyklejsza, najbardziej prymitywna jest najlepsza)
Kaszę ugotuj zgodnie z przepisem na opakowaniu albo zgodnie z własnym przepisem. Ja tam trzymam się tego pudełkowego. Kurczaka pokrój w kostkę. Cukinię umyj i pokrój w półtalarki. Nie zawracam sobie głowy obieraniem jej czy wycinaniem środka (a co po niektórzy tak robią, chyba nawet moja siostra jest w tej grupie). Na patelni rozgrzej oliwę i dodaj wyciśnięty czosnek. Podsmaż go chwilę, ale nie pozwól by zbrązowiał. Dodaj kurczaka i smaż ok 5 minut. Następnie dodaj cukinię, przemieszaj i smaż chwilę—cukinia powinna być lekko twarda. Na koniec dodaj kukurydzę i przyprawy. Zostaw na ogniu na minutę, by kukurydza miała szansę się podgrzać. Następnie wymieszaj potrawkę z kaszą. Podawaj z natką pietruszki i tartym serem.
Jeśli ktoś pokusi się o zrobienie tego przepisu- proszę o zdjęcie. A tak na marginesie- piszę ten post w pociągu do Poznania. Moja siostrzenica kończy 3 lata, więc nawet tak wyrodna ciotka jak ja musi się pojawić na imprezie, skoro na dwóch poprzednich mnie nie było :-)
* I pomyśleć, że blog Julie Powell nie miał zdjęć! To chyba była inna epoka w dziejach internetu.
To zdecydowanie inna epoka ;). Przepisy bez zdjęć są dla mnie mało wiarygodne, ale w ten przepis wierzę, bo sama nazwa sprawia, że wiem, że to lubię.
OdpowiedzUsuńMiłego, urodzinowego weekendu !
Skoro bez zdjęć, to musiała to być prawdziwa delicja z tego kurczaka :) Wpis jest więc vintage - bez obrazka, ale znam te smaki i też lubię :)
OdpowiedzUsuń