niedziela, 29 maja 2011

Popsuty aparat.

Oj, narobiło się. Mój aparat odmówił współpracy. Coś nie tak z obiektywem. Jestem na etapie szukania sprawdzonego naprawiacza nikonów w Warszawie. Macie kogoś takiego? Do czasu naprawienia, będę musiała posiłkować się zdjęciami z telefonu, za co bardzo przepraszam.
Zła jestem niewymownie przez to wszystko, bo wczoraj poszalałam w Duce, kupiłam nowe gadżety, w tym muffinową formę w kształcie różyczek i zrobiłam całkiem niezłe babeczki, czekoladowe z malinami i białą czekoladą i truskawkowe z ciemną. Chyba były dobre, bo Dorota, moja najstarsza siostrzenica idąc spać prosiła, żebyśmy nie zjedli wszystkich muffinek, bo ona bardzo chce zjeść jedną po śniadaniu :-)
Mam nadzieję, że aparat szybko wróci do zdrowia :-(

czwartek, 26 maja 2011

Faszerowany bakłażan z pieczarkami

Bakłażan jest wyjątkowo niefotogeniczny :)
Dopadła mnie alergia. Jestem zasmarkana i zapłakana i generalnie okropna. Na dodatek jestem daleko w lesie z pracą magisterską i kończeniem akademickiej kariery. A dookoła wszyscy albo już napisali, albo piszą, a są tacy co się obronili. Dlaczego nie urodziłam się z genem systematyczności? To w zasadzie pytanie do mojej Mamy. Zapomniałam je zadać składając dzisiaj życzenia z okazji Dnia Matki. 
Jutro wyprawa do Poznania. Mam zamiar sobie dogadzać w Republice Róż, Pod Koziołkami i sama jeszcze nie wiem gdzie. Jednocześnie, chcę zaznaczyć, że jestem śmiertelnie obrażona na pewną Młodą Lekarkę (tak Mieta, o ciebie chodzi), która pomimo obietnic ponownie się ze mną nie spotka. I zamierzam w tym stanie śmiertelnej obrazy tkwić dłuuuugo, o! ;)

Przytargałam dzisiaj z biblioteki kolejną świetną książkę, na przeczytanie której absolutnie nie mam czasu Watching how we eat: The evolution of television cooking shows. analizuje najpopularniejsze programy kulinarne, poczynając od Julii Child, na Marcie Stewart i Rachel Ray kończąc. Zapowiada się bardzo ciekawie. A jak przeczytam, to opowiem. W międzyczasie trzeba coś jeść, prawda?

Bakłażan nadziewany pure z pieczarkami
przepis na 2 porcje

1 średni bakłażan
1 duży ziemniak
6 pieczarek
1 mała cebula
2 łyżki białego wina
1 łyżka jogurtu naturalnego
oregano
sól, pieprz

Ziemniaka ugotuj. Ja kroję go przedtem na małe kawałki- szybciej robi się miękki. W międzyczasie drobno posiekaj cebulę i pieczarki. Nie wiem jak ty, ale ja nie obieram pieczarek. No chyba że są bardzo duże, albo leżały w lodówce zbyt długo. Najpierw podsmażam cebulę, potem dodaję pieczarki. Gdy pieczarki duszą się na patelni, przekrój bakłażana na pół i wydrąż miąższ, zostawiając ok centymetrowy rąbek. Jeśli wytniesz zbyt dużo warzywo nie utrzyma swojego kształtu podczas pieczenia. Miąższ posiekaj i dorzuć do pieczarek, podlej winem. Z ugotowanych ziemniaków przygotuj pure z dodatkiem jogurtu i oregano. Wymieszaj masę ziemniaczaną z pieczarkami. Dopraw solą i pieprzem. Połówki bakłażana wypełnij nadzieniem, ułóż na blaszce i piecz 20 minut w 180 stopniach. 
Danie nie wygląda specjalnie apetycznie, ale smak jest odwrotnie proporcjonalny do wyglądu :-) Nieodchudzającym się polecam posypanie go z wierzchu parmezanem.

sobota, 21 maja 2011

बादामी czyli migdałowy kurczak rodem z Indii

Maślany naan, kurczak badami i sałatka z ogórka.



Ostatnie 20 minut spędziłam bawiąc się tłumaczem google. Wpisywałam z pamięci, fonetycznie nazwy bollywoodzkich piosenek, a google mi je tłumaczył. Oczywiście kluczowy przymiotnik to hindustani czyli indyjski (hinduski). Skąd mi się wzięła ta zabawa? Z kuchni oczywiście. 
Poranek spędziłam w łóżku z Gordonem i Nigellą (swoją drogą, cóż to by był za trójkąt!) na przeglądaniu książek kucharskich. Trochę mi się przejadł makaron i kuchnia amerykańska, więc z większym skupieniem przerzucałam kartki My great escape Gordona Ramsaya. Ryba? Niekoniecznie. Wegetariańsko? Też nie. Kaczka? Niby mają coś o nazwie kaczka barbie  w moim ukochanym Sklepie Ogólnodrobiowym na Kobielskiej, ale co to do cholery jest? Jagnięcina? Pomarzyć dobra rzecz. Stanęło na kurczaku. Wyśmienitym, jak się potem okazało.
Moja szuflada z przyprawami już się nie domyka. Ale ma to swoje zalety-- poranne zakupy były krótkie. Cebula, jogurt i kurczak, którego zamarynowałam zaraz po przyjściu do domu. Smaki tysiąca i jednej nocy leżały grzecznie w szufladzie. W zasadzie to tysiąca nocy. Jednego brakowało- żółtej gorczycy. Na celownik wzięłam Złote Tarasy, w nadziei, że oprócz gorczycy upoluję sandały. Wiadomo co mówią o nadziei. Wróciłam z siatką przypraw, dwoma winami i książką. Wino do lodówki, książka na półkę, Kisiel do kuchni.
Obezwładniająco aromatyczny kurczak.

Migdałowy kurczak badami
przepis na 4 porcje

1/2 kg piersi z kurczaka
4 ząbki czosnku
świeży imbir (2 cm kawałek)
sok z połowy cytryny
sól i pieprz
25 g płatków migdałowych
2 łyżki masła
2 cebule
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki kardamonu
4 goździki
50 g mielonych migdałów
1 łyżeczka kuminu
1 łyżeczka kurkumy
1 duży jogurt naturalny

Jak informuje nas Gordon badami oznacza migdałowy. Sosy na bazie orzechów są typowe dla kuchni z regionu Uttar Pradesh. Są gęste i kremowe i pachną tak, że nie sposób się nie zachwycić. Zaczynamy od kurczaka: pokrój go w kostkę i wymieszaj z posiekanym czosnkiem, startym imbirem, sokiem z cytryny, solą i pieprzem. Miskę przykryj folią i wstaw do lodówki na min 3 godziny, albo na całą noc. 
Płatki migdałowe upraż na suchej patelni- będą potrzebne na samym końcu. 

Sos odgrywa kluczową rolę w kurczaku badami.

Na dużej patelni lub woku rozpuść masło i dodaj drobno posiekane cebule. Smaż na złoty kolor (ok 7 minut na średnim ogniu). Następnie dodaj cynamon, kardamon, goździki oraz migdały i smaż kolejne 3 minuty. Następnie dodaj kumin, kurkumę i kurczaka. Wszystko dokładnie wymieszaj. Kurczak powinien być pokryty przyprawami. Smaż 5 minut. Po tym czasie dodaj jogurt, zmniejsz ogień, przykryj patelnię i duś 15-20 minut. Kurczak ma być miękki i soczysty. W międzyczasie przygotuj sałatkę z ogórka i kokosa. Gotowego kurczaka podawaj z ryżem lub ciepłymi naanami z masłem.

Ogórkowa sałatka z kokosem
przepis na 1 porcję

1 duży ogórek
1 papryczka chili (średnio ostra, np poblano albo anaheim)
2 łyżki wiórek kokosowych (oczywiście najlepiej ze świeżego kokosa)
sok z połowy cytryny
1 łyżka świeżej kolendry, posiekanej
2 łyżki orzeszków nerkowca
1 łyżka oleju
1 łyżeczka nasion żółtej gorczycy

Ta sałatka niczym nie przypomina mizerii.
Ogórka pokrój na wstążki używając obieraczki do warzyw. Papryczkę przekrój na pół, usuń ziarenka i posiekaj drobno. W misce wymieszaj ogórka, chili, wiórki kokosowe, sok z cytryny, posiekane orzechy i kolendrę. Na patelni rozgrzej olej i wrzuć gorczycę. Smaż minutę (zdejmij z ognia gdy zacznie strzelać). Sałatkę polej olejem z gorczycą. 

Obiad podawaj przy dźwiękach hinduskiej muzyki. Jeśli nie masz nic lepszego pod ręką, polecam moją ulubioną piosenką z filmu Yuva. Zwróćcie uwagę na Abhisheka Bachchana (to ten dryblas) tańczącego ze szmatą na głowie dookoła Rani Mukerji-- dla mnie ta scena to kwintesensja miłości: biegać po kuchni dookoła swojej kobiety. स्वादिष्ट czyli smacznego!


PS. Jak podało dzisiaj fly4free można polecieć do Delhi, fińskimi liniami lotniczymi za 1179 zł. Są terminy do końca roku. Czyżby to znak?

piątek, 20 maja 2011

Sałatka z makaronem, grillowy klasyk.

macaroni salad
Przepraszam, że u mnie tak monotematycznie, ale mam fazę na makaron. Chciałabym mieć fazę na grilla, ale nie posiadam ani ogrodu, ani grilla, ani nawet patelni grillowej. Do zakupu tej ostatniej przymierzam się od pewnego czasu, ale z niewiadomych przyczyn z tych przymiarek nie powstaje kreacja. A to za duża, a to za szeroko rozstawione rowki, a to plastikowa rączka. Ale podobnie jak Reni Jusis wierzę, że kiedyś cię znajdę. Patelnia, idealny facet, torebka, każda z nas czegoś szuka. (Wczoraj znalazłam idealną torebkę. Zakupiłam bez wahania.) A zanim w mojej kuchni zagości nowa patelnia będę pałaszować samą sałatkę. Idealne połączenie dwóch obiadowych dodatków: makaronu i warzyw z odrobiną majonezu i musztardy. Co może być lepszego? Chyba tylko jedzenie jej podczas pikniku. Ja pałaszowałam dzisiaj w pracy, niestety nie na dworze. Tradycyjna amerykańska wersja przewiduje jajka i cebulę. Ale ponieważ moja sałatka była robiona z myślą o konsumpcji w redakcyjnej kuchni postanowiłam darować koleżankom redaktorkom nie najprzyjemniejszy zapach gotowanych jaj i cebulowy aromat.

Warzywna sałatka z makaronem 
przepis na 4 porcje

200 g drobnego makaronu (wybrałam 'uszka', zaczyna się ze mnie robić poszukiwacz dziwnych makaronów, jak Nigella)
4 łodygi selera naciowego
1 duża papryka
1 puszka kukurydzy
1 ogórek
4 łyżki majonezu
2 łyżeczki musztardy 
sok z połowy cytryny
świeża kolendra
mieszanka ziół toskańskich (albo trochę tymianku, oregano i czosnku)
sól, pieprz

Ugotowany makaron ostudź. Seler i paprykę pokrój w małą kostkę. Ogórka pokrój w półkrążki. Przygotuj sos: majonez wymieszaj z musztardą, sokiem z cytryny i przyprawami. W dużej misce wymieszaj makaron z warzywami i połącz z sosem. Posyp posiekaną kolendrą i pałaszuj z kawałem krwistej wołowiny :-) Albo bez.

czwartek, 19 maja 2011

Mac 'n' Cheese czyli odrobina komfortu z USA

Makaron z serem. Amerykański klasyk.

Przyznam się- nie wyszły mi makaroniki. Nie wiem dlaczego. Płaskie, dziurawe, bez stopki i w ogóle jakaś masakra. Podłamałam się, bo za pierwszym razem były ok. Stosowałam ten sam przepis, robiłam wszystko tak samo. Może zawinił piekarnik? Dobrze, że w lodówce była resztka makaronu z serem, na pocieszenie.

Właśnie, to jest jedzenie na pocieszenie. Nie ma być wykwintne ani wyględne, ma być smaczne, poprawiające humor i przywołujące najlepsze wspomnienia. Takie jakie zrobiłaby by mama, gdy jesteś smutna/ smutny. Nie jest to typowy polski pocieszacz, ale wystarczy zapytać dowolną kobietę z południa Stanów Zjednoczonych o comfort food i od razu wam powie: mac 'n cheese, coleslaw, puree ziemniaczane, pieczony kurczak i szarlotka, albo cherry pie. Kiedy pracowałam w Sag Harbor i nie chciało mi się gotować zlecałam Robertowi zakup kurczaka z rożna, ziemniaczków i mac n cheese. Zapakowane w brązowe torby lądowało na kuchennym stole i albo było od razu zjadane (bez bawienia się w prawdziwe talerze i sztućce) albo gustownie porcjowane przez Roberta, podczas gdy ja wisiałam mu nad głową i marudziłam jak długo mam czekać. A na koniec oczywiście najstarszy żart świata: "Kochanie, ty gotowałeś, to ja pozmywam"- mówiłam wyrzucając papierowe talerze i kubki. 

Czasem sobie myślę, że urodziłam się w złym miejscu. Przecież ja jestem stworzona dla Południa, a ono dla mnie! Przynajmniej jeśli mamy na myśli kuchnię i stosunek do makijażu (czyt. prędzej umrę niż wyjdę z domu nieumalowana, a nawet jak umrę, to zanim mnie zakopiecie poproszę o makijażystkę) i zamiłowanie do ławek- huśtawek na ogromnych werandach. Cholera, może jednak zamiast brać na celownik NYC powinnam się rozejrzeć za domkiem w Południowej Karolinie albo Georgii (taki domek wielkości Tary :-))?

Mac 'n' cheese czyli makaron zapiekany z serem :-)
przepis na 4 porcje

300 g drobnego makaronu (gwiazdki, kolanka, etc)
1 łyżka oliwy z oliwek
2 łyżki masła
3 łyżki mąki
3/4 szkl mleka
300 g startego żółtego sera (oczywiście najlepszy jest cheddar, ale może być dowolny inny, dość ostry w smaku)
1 łyżeczka gałki muszkatołowej
1/2 łyżeczki chili
1 papryczka chili
sól, pieprz
Comfort food z papryczkowym kopniakiem.

Makaron ugotuj al dente. Ważne by był lekko niedogotowany, bo później trzeba go zapiec- istnieje ryzyko, ze zrobi się ciapa. W brytfannie (takiej, którą możesz potem wstawić do piekarnika) rozgrzej oliwę. Dodaj masło. Gdy tłuszcze się połączą dodaj mąkę i mocno mieszaj, by nie zrobiły się grudki. Dolej mleko i podgrzewaj chwilę. Mąka musi się ugotować, a sos lekko zgęstnieć. Dodaj 3/4 utartego sera i mieszaj, dopóki się nie rozpuści. Przypraw sproszkowanym chili, gałką, solą i pieprzem. Dodaj makaron i dokładnie wymieszaj. Gdyby sos był zbyt gęsty, dolej trochę mleka. Świeżą papryczkę pokrój w cieniutkie paski, wymieszaj z pozostałym serem i posyp makaron z wierzchu. Przykryj brytfannę i wstaw do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni. Zapiekaj 15 minut. Podawaj z pieczonym kurczakiem, albo zjedz michę samego makaronu i zapomnij o wszelkich smutkach. 

Ja rozpieściłam się na maksa- do makaronu zaserwowałam mleko z truskawkową słomką. Ech, truskawkowe mleko, smak dzieciństwa.
Truskawkowe kuleczki zupełnie zmieniają smak mleka :-)


środa, 18 maja 2011

Zapiekanka ziemniaczana (potatoes gratiné) i sałata z tahini.

Dużo dobrych wiadomości z każdej strony. No może poza stroną kwidzyńską, bo stamtąd same pulmonologiczne katastrofy w płuckach moich rodzicieli. Ale wierzę, ze będą grzecznie zażywać leki i pozbędą się wszelkich zapaleń płuc, oskrzeli i innych organów. 
Moje redakotorowanie zostało docenione, mam nadzieję, że będzie też docenione przez szeroko pojęty rynek, który z entuzjazmem przywita pierwszy MÓJ magazyn. Oczywiście od razu wyjaśniam, że oprócz mnie nad rzeczonym pracowała cudowna ekipa z Martą Kopczyńską na czele. A dziecko nasze nazywa się Polska Gotuje i wygląda jak następuje: 
Pierwszy numer Polska Gotuje do kupienia w empikach, kioskach i marketach.
Prawda, że ładne? W środku obiecane 102 przepisy na totalne pyszności. Każdy przepis osobiście zredagowany przed red. Kisiel, większość również wypróbowana w mojej grochowskiej kuchni. Zerknijcie, powiedzcie co wy na to. Dodam jeszcze, że format niezwykły, bo przepisy pochodzą od internautów. Zdjęcia z resztą też. A wszyscy internauci są zrzeszeni w portalu kuchnia.bobyy.pl To chyba pierwszy w polskich mediach przykład współpracy w schemacie internet-> prasa a nie na odwrót. Nie będę ukrywać, jestem dumna z PG. Pewnie tak samo dumne są matki ze swoich dzieci. Chociaż ja nad swoim nie pracowałam 9 miesięcy to i tak uważam, że jest najpiękniejsze na świecie i raczkuje o wiele zdolniej od innych berbeci w piaskownicy.
A teraz do rzeczy, a raczej do jedzenia. Ziemniaczki moje kochane rosną radośnie. A jak świętować nowy magazyn kulinarny to tylko z ziemniaczkami, prawda? A jeszcze w towarzystwie megazielonej sałatki i butelczyny dobrze schłodzonego wina (Rioja rulez)... No bajka. Tak wyglądał mój dzisiejszy wieczór-- zielono-ziemniaczany, zakrapiany, roześmiany. 
Ziemniaczane gratin czyli cieniutkie plasterki ziemniaków zapiekane z serem i śmietaną.
Ziemniaki trochę przypominają gratin jakie jadłam w Madrycie. Do dzisiaj powinnam przepraszać dziewczęta za zaciągnięcie ich do tej strasznej argentyńskiej knajpy. Ale jedno jest pewne- mieli wyśmienitą wołowinę i dobre dodatki. A dodatkiem były właśnie cienkie plasterki ziemniaków zapiekane ze śmietaną i serem. Ja zrobiłam je dzisiaj w wersji tortowej (okrągła forma).

Ziemniaczana zapiekanka (gratin de papas)

4 duże ziemniaki
300 g zółtego sera
2 jajka
1/2 szkl śmietany
1/2 szkl kremówki
tymianek
gałka muszkatołowa
sól i pieprz
chili
3 plastry wędzonej szynki

Obrane ziemniaki obgotuj (ok 15 minut), następnie odlej i ostudź. W międzyczasie rozgrzej piekarnik do 200 stopni. Chłodne ziemniaki pokrój w plasterki- im cieńsze, tym lepiej. Żółty ser zetrzyj na tarce o grubych oczkach. Przygotuj sos: jajka wymieszaj ze śmietaną, kremówką i przyprawami, dodaj posiekaną drobno szynkę. W żaroodpornym naczyniu układaj warstwami ziemniaki i stary ser. Na koniec ułóż warstwę ziemniaków, posyp je pozostałym serem i zalej jajecznym sosem. Całość zapiekaj 30 minut. Podawaj z dobrą sałatą.

Szybka egzotyczna sałata

3 łyżki jogurtu naturalnego
2 łyżki oliwy z oliwek
sok wyciśnięty z połowy cytryny
1 łyżka pasty tahini
1 łyżka miodu
1 łyżeczka octu winnego
sól, pieprz
sałata (albo mieszanka sałat)
ogórek
pęczek rzodkiewek


Są ziemniaki, jest sałata, tylko mięsiwa brak (ale jest szynka!)
Na potrzeby robionego jakiś czas hummusu zakupiłam pastę sezamową- tahini. Stała tak samotna i opuszczona w szafce, aż postanowiłam zrobić z niej sos do sałaty. Normalnie unikam sosów, które nie są przezroczyste (na bazie oliwy), ale pasta sezamowa aż się prosiła o wykorzystanie. I tak powstał szybki, gorzkawo-słony dip. Wszystkie składniki trzeba dobrze wymieszać. Powstałym sosem polej sałatę, do któej uprzednio dodasz plasterki ogórka i ćwiartki rzodkiewek. Świetnie komponuje się z ziemniaczanym tortem i białym bądź różowym winem. U nas króluje Rioja. Nadal udaję, że jestem w Madrycie :-)

niedziela, 15 maja 2011

Koko-dżambo czyli kolejna wersja kokosanek.


Ci którzy po katastrofie fryzjerskiej obawiali się o moje życie, mogą być spokojni. Żyję, ale to tylko za sprawą mojej kwidzyńskiej fryzjerki Ani, której będę dozgonnie wdzięczna, bowiem w piątek rano przyjęła mnie prosto z pociągu i zamieniła koszmarnego blond skunksa na piękne miedziane refleksy, które wyglądają bajecznie, a na końcach są prawie blond i muszę przyznać nieskromnie, że mam świetną fryzurę. Ci, którzy po katastrofie fryzjerskiej obawiali się o życie fryzjerki z Grochowa, niechaj dalej się obawiają-- znajdę sposób by się na niej zemścić (szatan w oczach i nóż sprężynowy w garści).


Wczoraj odstałam prawie 5 godzin w kolejce do warszawskich Filtrów (Noc Muzeów, cholera jasna) i wiesz co? Nie weszłam!!! Po raz pierwszy w ramach NM wejście do Filtrów było bez zaproszeń, więc zwaliło się tam chyba pół Polski, ze mną i Natalią włącznie. Wpuszczali jakieś 100 osób na godzinę, od 19 do 1 w nocy. I jak się o 23 okazało, że przed nami co najmniej 300 osób, czyli nie ma szans na wejście--skapitulowałyśmy. W drodze powrotnej starając się nie zasnąć zastanawiałyśmy się, dlaczego Filtry nie są otwarte dla zwiedzających codziennie, tylko raz w roku i nie byłyśmy w stanie znaleźć żadnej rozsądnej przyczyny. Więc jeśli ktoś ma wtyki w wodociągach albo ratuszu, to proszę o przekazanie naszej sugestii, ok?
Kolejka, która mnie pokonała.

Viget ma taką teorię, że jak wiecznie masz ochotę na ten sam produkt spożywczy to twojemu organizmowi czegoś brakuje. No więc mojemu ewidentnie brakuje tropików i wakacji, bo nie mogę przestać myśleć o kokosach. Wczoraj stojąc w diabelskiej kolejce do Filtrów próbowałam zaspokoić tę potrzebę kokosowymi ciastkami z Lajkonika, czy czegoś innego, ale niestety. Ciastka były suche, wiórowate, zbyt kruche i w ogóle blee. Dłużej nie mogłam czekać. Tradycyjny przepis na kokosanki urozmaiciłam skórką i sokiem z cytryny. Efekt jest taki, o jakim marzyłam od dłuższego czasu: chrupiący na zewnątrz i mięciutko-wilgotny w środku. No po prostu bajka. Sądzę, że jak raz spróbujesz tych ciastek to już nigdy nie wrócisz do Bounty albo zwykłych kokosanek. A gdyby je jeszcze oblać białą czekoladą...


Cytrynowe kokosanki dla spragnionych tropików

1 duże białko
szczypta soli
1 szkl mleka zagęszczonego, słodzonego
skórka otarta z dwóch cytryn
2 łyżki soku cytrynowego
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
400 g kokosa
4 łyżki cukru pudru
2 łyżki mąki (opcjonalnie, jeśli masa jest zbyt rzadka)

Rozgrzej piekarnik do 160 stopni.
Białko ubij z solą. Dodaj mleko, skórkę cytrynową, sok i ekstrakt. Wymieszaj dokładnie. Dodaj wiórki kokosowe i cukier puder. Masa powinna być bardzo gęsta, jeśli nie jest- dodaj trochę mąki. 
Kokosanki formuj używając łyżki do lodów lub zwykłej łyżki. Im bardziej nieregularne i dziwaczne tym lepiej :-) Piecz 15 minut i co jakiś czas sprawdzaj spód- ma tendencję do przypalania się w mgnieniu oka. Gotowe kokosanki ostudź na kratce. 

W czerwcowym ELLE 3 moje rzeczy :-)

W kwestii szarych klusek- trwają konsultacje społeczne z mamą i ciotkami. Jak tylko wyniknie z nich coś konstruktywnego- podzielę się przepisem.

czwartek, 5 maja 2011

Łosoś i brokuł- para idealna.

Zacznę od tego, że mam dzisiaj bardzo zły dzień. Tak zły, że musiałam zjeść pierota, bajecznego i 5 ciastek. Teraz boli mnie brzuch i mam okropne wyrzuty sumienia. Jutro moja waga wyrzuci mi tę chwilę słabości podwójnie. Ale ja naprawdę nie mogłam inaczej. Bo jak pocieszać się po fryzjerskiej katastrofie? To co miało być totalnym olśnieniem i rozjaśnieniem (ombre hair a'la Rachel Blison) zostało przez fryzjerkę sprowadzone do poziomu połowy głowy umaczanej w rozjaśniaczu. Jestem zrozpaczona. Wieczorem potraktuje to wszystko miedzianą farbą i będę się modlić, żeby jakoś wyglądało. Szlag mnie trafia, jutro jadę na premierę "Grease" do Gdyni, a moja głowa wygląda jakby urwała się z "Rocky Horror Picture Show" (na którym byłam wczoraj i jest baaaaardzo dobry)! No ale jakby to powiedział Frank: Oj tam, oj tam. Trzeba będzie zapcykować i udawać, ze tak miało być.
Ale zemsta szalonej fryzjerki to nie powód, żeby pójść do łóżka bez kolacji, prawda? Zwłaszcza, że przyjeżdża dzisiaj Marcin (chłopak Natalii). Podwójna okazja, żeby zjeść i wypić. (Tak, mam zamiar otworzyć wino i nie poprzestanę na wąchaniu korka!)

Nietrudno zauważyć, że brokuły to moje ulubione warzywa. I że najczęściej pojawiają się w towarzystwie równie zielonej cukinii. Tak jest i tym razem. Ale towarzyszy im zaróżowiony od zimna łosoś (w Warszawie dzisiaj padał grad potem deszcz, potem znowu grad, teraz świeci słońce), a całość spaja kremowy serek.

Penne z łososiem
porcja dla 3 osób

300g penne, oczywiście pełnoziarnistego
300 g wędzonego łososia
500 g brokułów
250 g cukinii
200 g serka np. Turek Figura
2 ząbki czosnku
mieszanka przypraw toskańskich (oczywiście M&S)

Makaron ugotuj al dente. Brokuły podziel na różyczki i zblanszuj we wrzątku. Cukinię pokrój w półkrążki. Na patelni rozgrzej oliwę, dodaj cukinię i czosnek. Podsmażaj chwilę. Następnie dodaj drobno pokrojonego łososia i smaż, dopóki nie stanie sie jasnoróżowy (ok 2 minuty). Na koniec dodaj serek, brokuły i makaron. Dokładnie wymieszaj i podawaj ze świeżym oregano. 
Danie jest szybkie i smaczne, ale niestety nie sprawia, że źle pofarbowane włosy wyglądają lepiej :-(

środa, 4 maja 2011

Bezowy bałagan z truskawkami (Eton Mess).


Wam też się wydaje, że jest poniedziałek? Poniedziałek czy środa, deser się przyda. (Dla odchudzających się: marzenie o deserze.)

Kiedy gościły u mnie dziewczyny z Poznania uraczyłam je jednym z moich ulubionych deserów. Mieszanka truskawek, bitej śmietany i bezy (l.mn.-bez?) znana w Anglii pod nazwą Eton mess. Dlaczego tak? Bo deser powstał w elitarnej brytyjskiej szkole dla chłopców- Eton College (tak, tak, tej do której chodził Harry, William i wszyscy święci z 17 premierami UK włącznie). Wersji legendy jest kilka, jedni twierdzą, że pomysłodawcami słodkiej mieszaniny byli sami uczniowe, inni, że kucharze. Grunt, że deser się przyjął i jest co roku podawany podczas meczu krykieta, rozgrywanego między drużynami z Eton i Winchester.
Ja zajadałam się nim częściej niż raz do roku. Ale te czasy odchodzą w niepamięć, niestety :-)

Eton mess

przepis na 4 porcje

500 g truskawek
1 łyżka cukru
kilka kropel octu balsamicznego
500 ml śmietany kremówki (mocno schłodzonej)
1 płaska łyżeczka mąki ziemniaczanej
3łyżki cukru pudru
100 g bez

Truskawki umyj i pokrój w ćwiartki. Posyp 1 łyżką cukru i skrop octem balsamicznym (możesz go zastąpić sokiem z granatu lub cytryny). Zimną kremówkę wymieszaj z mąką ziemniaczaną (dzięki temu śmietana nie będzie podchodzić wodą) i cukrem pudrem i ubij na sztywno. W dużej misce (szklanej, jeśli chcesz od razu podawać) wymieszaj ¾ truskawek, śmietanę i pokruszone bezy (zostaw kilka do dekoracji). Wierzch oprósz pozostałymi bezami i udekoruj truskawkami. Najlepiej podawaj w wysokich, szklanych pucharkach. I przygotuj się, że deser błyskawicznie zniknie.

poniedziałek, 2 maja 2011

Puttanesca z tuńczykiem, czyli rzeczy które zawdzięczamy włoskim dziwkom.


Wiem, tytuł posta skandaliczny, podobnie jak nazwa sosu (tłum: makaron kurwy). Skąd się wzięła pasta puttanesca? Legenda głosi, że zapracowane włoskie dziwki (tuż po II Wojnie), przygotowywały to szybkie danie po powrocie z pracy. A że nie miały czasu na bieganie po targu i szukanie świeżych składników, to wykorzystywały wszystko, co dało się kupić w puszce. Ja też nie mam czasu na bieganie po targu, ale to chyba nie oznacza, że jestem włoską ladacznicą?  
Będąc w Płocku usłyszałam od Michała, że cane corso (włoski mastiff) był ponoć ulubionym psem obronnym włoskich prostytutek. A że w moim świecie każdą informację da się połączyć z jedzeniem to hop siup i nie mogłam przestać myśleć o pasta puttanesca. (Nie wspominając o tym, że w drodze do Płocka widziałam na trasie całkiem sporo lokalnych ladacznic.) Aż "nadejszła wiekopomna chwila" i zrobiłam to danie po raz pierwszy w życiu.
Do rzeczy-- oryginalnie puttanesca powinna być przygotowana z anchois. Ale ja nie przepadam, więc puszkę filecików zastąpiłam tuńczykiem. Za bazę posłużył przepis Rachel Ray, ale jak na mój gust, jest zbyt łagodny. Wszak prawdziwa ladacznica jest ostrzejsza z każdym kęsem i tak powinno być. A oprócz tego- dużo soli i czosnku. Ale najlepsze jest to, że danie jest przepyszne i w mojej wersji (z pełnoziarnistym makaronem) całkiem zdrowe. Zachęciłam?

Pasta puttanesca
przepis na 3 porcje

2 puszki tuńczyka w kawałkach, w sosie własnym
300 g makaronu (dowolnego, u mnie było pełnoziarniste, żytnie fusilli)
6 dużych ząbków czosnku
1 łyżka suszonych płatków chili
(1/2 łyżeczki mielonego pieprzu kajeńskiego)
świeże oregano
duża garść czarnych oliwek
4 łyżki kaparów
1/3 szkl białego wermutu
800 g krojonych pomidorów z puszki (dobrych, są kluczem!)
2 łyżki koncentratu pomidorowego
pół pęczka natki pietruszki
świeżo mielony pieprz
sól

Makaron ugotuj al dente. Przed odcedzeniem odlej z garnka szklankę wody, w której gotował się makaron. 
W dużej patelni/ woku rozgrzej dwie łyżki oliwy i dodaj posiekany czosnek i płatki chili. Podsmaż chwilę (czosnek nie może zbrązowieć). Następnie dorzuć pokrojone oregano. Ja używam nożyczek-- jest szybciej i dokładniej niż nożem. Smaż 3 minuty. Następnie dodaj posiekane oliwki i kapary. Całość podlej wermutem. Dodaj tuńczyka i pomidory oraz koncentrat i podgrzewaj 5 minut. Jeśli sos jest zbyt gęsty stopniowo dodawaj wodę od makaronu. Na koniec czas na drobno posiekaną świeżą pietruszkę i mielony pieprz. Jeśli trzeba- dodaj sól. Sos powinien być słony i ostry. I ostatni etap, mój ulubiony: dodaj makaron i całość dokładnie wymieszaj. Danie jest gotowe w 20 minut.
Nie wygląda zbyt apetycznie, zwłaszcza w opcji z ciemnym makaronem, ale walory smakowe rekompensują utratę punktów za estetykę. A jeśli mimo wszystko chcesz je zdobyć-- serwuj danie jak na ladacznicę przystało: karminowa szminka, pończochy z paskiem i butelka białego wina pod pachą.
Cane corso. Zdjęcie z http://piperbasenji.blogspot.com/

niedziela, 1 maja 2011

Czekoladowe muffinki z ciasteczkami.

Dłuuugi weekend, krótkie spanie. O ile budzik można wyłączyć, to zegar biologiczny trudniej przestawić. Z płockich wojaży wróciłam wczoraj (dzisiaj) o 1.30. I co? I o 7.30 otworzyłam oczy by pożegnać się ze snem i powitać z zachmurzonym, szaroburym i ponurym niebem. W taki dzień, niezbędni są pocieszyciele w postaci czekoladowych słodkości i filmów (też  mogą być czekoladowe). Nie, nie, nie oznacza to, że zrezygnowałam z diety. Miałam idealny pretekst do pieczenia: wizyta koleżanki Natalii. Już samo pieczenie poprawia nastrój. 
A że sklepy zamknięte, to trzeba było improwizować. Więc muffinki. Przepis ultrabłyskawiczny, świetny dla początkujących, niepolecany odchudzającym się. Zjadłam jedną babeczkę a i tak mam wyrzuty sumienia. Mam je właściwie od wczoraj, bo pofolgowałam sobie z piwem i pierogami w Płocku. Właściwie bardziej z piwem, ale należało mi się po traumatycznych przejściach w płockim zoo.

Muffinki z białą czekoladą i ciasteczkami
przepis na 12 babeczek

1 3/4 szkl mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
2 łyżki kakao
1/2 szkl jasnego brązowego cukru
1/2 szkl cukru
2 tabliczki białej czekolady (ja zrobiłam z jednej i było jej za mało)
4 duże herbatniki w czekoladzie (np. angielskie herbatniki w ciemnej czekoladzie)
1 szkl mleka
50 g masła
1 jajko
1 łyżka ekstraktu waniliowego


Marlon dyskretnie spogląda w bok gdy Clark całuje Vivien (czyli akcent kinowy w prawym dolnym rogu).
Jak to z muffinkami- zaczynasz od rozgrzania piekarnika do 200 stopni. Suche składniki wymieszaj w dużej misce. Masło rozpuść, dolej mleko i wanilię a na koniec jajko i dokładnie wymieszaj. Czekoladę (chyba, że jesteś szczęściarzem i masz białe chocolate chips) i ciasteczka pokrusz na malutkie kawałki. Wymieszaj suche i mokre składniki. Nie musisz brudzić miksera, chodzi tylko o połączenie składników, nic nie trzeba ubijać. Na koniec dorzuć czekoladę i ciastka, przemieszaj i wykładaj do formy do muffinek. Jak zwykle polecam patent z łyżką do lodów- gwarantuje idealne porcje. Wypełniaj papilotki po brzegi- gdy muffinki urosną będą miały idealny kształt. Piecz ok 20 minut, przez 10 minut tylko dolna grzałka, potem obie. Babeczki nie są bardzo słodkie, więc można (niestety) zjeść więcej niż jedną. Zdają egzamin jako deser albo drugie śniadanie. Oczywiście moje drugie śniadanie to ostatnimi czasy paczka małych marchewek albo warzywa na parze, ale nie będę się tu rozwodzić nad moim nieszczęściem. 
Miłego długiego weekendu!