niedziela, 15 maja 2011

Koko-dżambo czyli kolejna wersja kokosanek.


Ci którzy po katastrofie fryzjerskiej obawiali się o moje życie, mogą być spokojni. Żyję, ale to tylko za sprawą mojej kwidzyńskiej fryzjerki Ani, której będę dozgonnie wdzięczna, bowiem w piątek rano przyjęła mnie prosto z pociągu i zamieniła koszmarnego blond skunksa na piękne miedziane refleksy, które wyglądają bajecznie, a na końcach są prawie blond i muszę przyznać nieskromnie, że mam świetną fryzurę. Ci, którzy po katastrofie fryzjerskiej obawiali się o życie fryzjerki z Grochowa, niechaj dalej się obawiają-- znajdę sposób by się na niej zemścić (szatan w oczach i nóż sprężynowy w garści).


Wczoraj odstałam prawie 5 godzin w kolejce do warszawskich Filtrów (Noc Muzeów, cholera jasna) i wiesz co? Nie weszłam!!! Po raz pierwszy w ramach NM wejście do Filtrów było bez zaproszeń, więc zwaliło się tam chyba pół Polski, ze mną i Natalią włącznie. Wpuszczali jakieś 100 osób na godzinę, od 19 do 1 w nocy. I jak się o 23 okazało, że przed nami co najmniej 300 osób, czyli nie ma szans na wejście--skapitulowałyśmy. W drodze powrotnej starając się nie zasnąć zastanawiałyśmy się, dlaczego Filtry nie są otwarte dla zwiedzających codziennie, tylko raz w roku i nie byłyśmy w stanie znaleźć żadnej rozsądnej przyczyny. Więc jeśli ktoś ma wtyki w wodociągach albo ratuszu, to proszę o przekazanie naszej sugestii, ok?
Kolejka, która mnie pokonała.

Viget ma taką teorię, że jak wiecznie masz ochotę na ten sam produkt spożywczy to twojemu organizmowi czegoś brakuje. No więc mojemu ewidentnie brakuje tropików i wakacji, bo nie mogę przestać myśleć o kokosach. Wczoraj stojąc w diabelskiej kolejce do Filtrów próbowałam zaspokoić tę potrzebę kokosowymi ciastkami z Lajkonika, czy czegoś innego, ale niestety. Ciastka były suche, wiórowate, zbyt kruche i w ogóle blee. Dłużej nie mogłam czekać. Tradycyjny przepis na kokosanki urozmaiciłam skórką i sokiem z cytryny. Efekt jest taki, o jakim marzyłam od dłuższego czasu: chrupiący na zewnątrz i mięciutko-wilgotny w środku. No po prostu bajka. Sądzę, że jak raz spróbujesz tych ciastek to już nigdy nie wrócisz do Bounty albo zwykłych kokosanek. A gdyby je jeszcze oblać białą czekoladą...


Cytrynowe kokosanki dla spragnionych tropików

1 duże białko
szczypta soli
1 szkl mleka zagęszczonego, słodzonego
skórka otarta z dwóch cytryn
2 łyżki soku cytrynowego
1/2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
400 g kokosa
4 łyżki cukru pudru
2 łyżki mąki (opcjonalnie, jeśli masa jest zbyt rzadka)

Rozgrzej piekarnik do 160 stopni.
Białko ubij z solą. Dodaj mleko, skórkę cytrynową, sok i ekstrakt. Wymieszaj dokładnie. Dodaj wiórki kokosowe i cukier puder. Masa powinna być bardzo gęsta, jeśli nie jest- dodaj trochę mąki. 
Kokosanki formuj używając łyżki do lodów lub zwykłej łyżki. Im bardziej nieregularne i dziwaczne tym lepiej :-) Piecz 15 minut i co jakiś czas sprawdzaj spód- ma tendencję do przypalania się w mgnieniu oka. Gotowe kokosanki ostudź na kratce. 

W czerwcowym ELLE 3 moje rzeczy :-)

W kwestii szarych klusek- trwają konsultacje społeczne z mamą i ciotkami. Jak tylko wyniknie z nich coś konstruktywnego- podzielę się przepisem.

4 komentarze:

  1. jak ja dawno nie jadłam kokosanek!
    A jeszcze domowej roboty..mmm..... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie dziwię się, że TA kolejka Cie pokonała ;).
    Nie ma to jednak jak pocieszacz w postaci kokosanek!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. 5 godzin to brzmi twardo, od tej kolejki stwardniały nawet ciasteczka ;) Ja też jestem spragniona dzikiej plaży ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Twarda kolejka, twardy chodnik, na którym się siedziało, twardy sen po powrocie do domu. Ale w przyszłym roku im pokażę: przyjdę o 16 ze składanym krzesełkiem pod pachą!

    OdpowiedzUsuń