poniedziałek, 21 marca 2011

Wróciłam!

Przepraszam, że tak zaniedbałam mojego bloga. Byłam chora, o jedzeniu nie myślałam, a na dodatek w kuchni jakimś cudem zrobił się okropny bałagan. Sam się zrobił a posprzątać sam się nie chciał, więc omijałam go szerokim łukiem.
Kiedy jestem zdrowa, chodzę do pracy i mam mnóstwo zajęć to marzy mi się kilka dni w domu, w łóżku. A jak już je mam, to marzę o powrocie do pracy. Tak było i tym razem. Snułam się z kąta w kąt, oglądałam kolejne odcinki ulubionych seriali i marudziłam. Dlatego wczoraj musiałam wyjść z domu, chociaż na chwilę. Najpierw godzinka na rowerze (tak, tak--biorę się za siebie na wiosnę) a potem spacer po Natalię. Na trasie były Złote Tarasy, bo tam pracuje Natalia. Pech chciał, że była też Duka. A w Duce na stoliku, obok ciężkich, żeliwnych patelni grillowych leżało to cudo:
Do naleśników i jajek sadzonych- jak znalazł. I nie mogę przestać o niej myśleć. Od wczoraj zerkam ukradkiem na zdjęcie, fantazjuję o tym, co mogłabym z nią zrobić. Jest ciężka, pokryta teflonem. W ostateczności może służyć jako broń :-) Serduszka dość małe- idealny rozmiar na puszyste pancakes. Cena też niezła: 59,90. I co, mam poszerzyć kolekcję dziwnych akcesoriów i ją kupić?

A jutro- nieco spóźniony przepis na zieloną tartę.

2 komentarze: