poniedziałek, 27 czerwca 2011

Maślane muffinki i imieninowe salwy śmiechu

Waniliowe muffinki z toffi.

Stoję w polu. A konkretnie w Działdowie. Mój pociąg od pół godziny nie ma motywacji do dalszej podróży, a ja nie mam źródła jedzenia w zasięgu wzroku. Tak, jak zwykle wybrałam się w podróż bez prowiantu. A potem obejrzałam odcinek SATC w którym Barysznikow tańczy z Carrie w Maku i zrobiłam się taaaaaka głodna. A mama pytała, czy mi zapakować coś na drogę...

I w tym momencie straciłam wczoraj zasięg a razem z nim wenę. Posta kończę w poniedziałkowy poranek, wspominając atrakcje minionego weekendu i jedzoną o północy kanapkę z szynką i cheddarem- najwspanialszy posiłek ever. Weekend był wspaniały i na szczęście już się skończył, bo mogłabym nie przeżyć na tak minimalnej ilości snu. Ale cóż poradzić, jeśli co wieczór trzeba było się uspołeczniać, pokazać Vigetowi i Michałowi, zwłaszcza Michałowi, jak zawodowcy grają w Monopoly. (Mój sekret? Brak kart płatniczych. Gdyby dało się je wyeliminować w prawdziwym życiu, to też miałabym po hotelu w NYC, Londynie, Szanghaju i Vancouver.
W sobotę były Wielkie Mamowo-Tatowe Imieniny z okazji których dowodzenie w kuchni przejęłam ja i Karina. Mama oczywiście piekła mięsa, bo nikt by się nie odważył podjąć wyzwania drobiu-- jak będę duża i dojrzała to się nauczę robić pieczenie. Ja objęłam we władanie Wydział Cukru i Śmietany, Karina- Przekąsek i Zakąsek. Zostałam też mianowana Generałem Zakonu Tequili, ale o tem potem. Moja maszynka do lodów zaskarbiła sobie miłość całej rodziny. No ale jak nie zapałać uczuciem do czekoladowych lodów z chałwą i śmietankowych z pryncypałkami? Cookies and cream się cho-wa!
Ukręciwszy lody zabrałam się za przygotowanie muffinek. Były białe, czarne i biało-czarne. Najlepsze były te pierwsze- waniliowo-kokosowe z orzechami laskowymi i kawałkami toffi, bajecznie maślane, wilgotne w środku i zapewne ścigające w koszmarach moją Panią Dietetyk. Ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Pewnie dlatego jadłam je z zamkniętymi oczyma, łudząc się, że wówczas kalorie zamienią się w szare komórki a nie pomarańczową skórkę na udach :-)

Maślane muffinki z toffi i orzechami
przepis na 36 babeczek

3,5 szkl mąki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
2 szkl cukru
1.5 szkl mleka
½ szkl likeru kokosowego lub malibu
125 g miękkiego masła
2 jajka
2 łyżki ekstraktu waniliowego lub 1 duże opakowanie cukru waniliowego
36 cukierków toffi, albo krówek
100 g orzechów laskowych

Czy jest coś prostszego od muffinek? Mieszasz suche składniki, mieszasz mokre składniki, siekasz orzechy i cukierki (niezbyt drobno, każdego karmelka na 4 części). Wszystko mieszasz, bez zbędnej dokładności. Składniki mają się tylko połączyć. Następnie nakładasz do papilotek i pieczesz. Teraz padną zaskakująco dokładne liczby: 200 stopni, 17 minut na dolnej grzałce, potem 6 na obu grzałkach. Skąd u mnie taka precyzja? W końcu wypiekłam w sobotę 3 blachy :-)

A teraz o Zakonie Tequili. Moja Rodzina należy do tych fantastycznych komórek społecznych, które rozmiarami przypominają raczej parking podziemny w Złotych Tarasach niż jakąś tam skrytkę. I jak się wszyscy zbiorą, to trzeba pożyczać krzesła i sztućce. Jakimś cudem tym razem krzeseł było dość, tylko noży zabrakło, więc stuk-puk do sąsiadów. W atmosferze ogólnej wesołości opowiada się anegdoty, wspomina poprzednie imprezy, z rzadka zahaczając o politykę. A salwy śmiechu huczą na całe osiedle. Tym razem źródłem powszechnej wesołości była nauka picia tequili. Stanąwszy przy stole, napełniłam kieliszek, polizałam dłoń, posypałam solą i tłumaczę: zlizujesz sól, wypijasz alkohol, zagryzasz limonką. Wiola, kuzynka, karnie zlizuje sól, umacza usta w kieliszku wypijając ćwierć-łyk i zagryza limonką. I jak po 3 kolejkach, nadal miała pełen kieliszek to nie sposób było się opanować. Żartom o spożyciu soli, soli w kostkach, pracy nerek, nie było końca. Mama, która wówczas chodziła z psem, zeznała, że nasz gromki śmiech słychać było na drugim końcu osiedla. Więc jak będziesz na Pomorzu i nagle zatrzęsie się ziemia, to znaczy, że u Kisielów impreza. Wpadnij, tylko na wszelki wypadek weź własne sztućce.

4 komentarze:

  1. Jeśli zamknięcie oczu pomogło, to daj znać, bo z chęcią zaadoptuje pomysł ;).
    Słodko u Was było!
    I u mnie pokochano maszynkę ;).

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie rodzinne imprezy, ale muffinki lubię chyba jeszcze bardziej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. :) czyli można się wpraszac na familijne zjazdy do Ciebie :)) muffinki w ilościach hurtowych to dobro konieczne! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w rozpaczy - robię muffiny wg przepisu, piekę w temperaturze wskazanej i w czasie tymże, a muffiny wylewają się z foremek jak małe Etny i cały czas są w stanie półpłynnym :( Ratunkuuuuuuuu........

    OdpowiedzUsuń