poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Zupa z dyni albo krem z korbola. Jak kto woli.



Dddddynia, dynia! Zobaczyłam w ubiegłym tygodniu i zaczęłam marzyć o jej krągłościach. O przyjemnie jędrnym, lepkim miąższu. Miałam ochotę przeszyć ją na wylot tasakiem, posiekać na małe kawałki i utopić we wrzącym bulionie. I takoż zrobiłam. Wyszłam z redakcji z plikiem supertekstów to przeczytania, ale zanim pogrążyłam się w lekturze skierowałam się na Wiatrak. Dynia? Jest. Marchewka? Jest. Płatki migdałowe? Są? Przeceniona włoska mozzarella? Jest. Akurat to ostatnie to nie na zupę. Uwielbiam wszelkie wariacje na temat zupy z dyni (vel korbola, jak to mówią w Wielkopolsce), raz robię ją na bogato z wędzonką i majerankiem, innym razem tylko z marchewką i mnóstwem świeżej natki pietruszki. Tym razem z lekka orientalnie: z imbirem, kardamonem, sosem rybnym i liśćmi limonki (kaffir lime). Krem jest dość rzadki, więc można go podawać z groszkiem ptysiowym czy krakersami. Ale ja wybrałam opcję pestki: migdały i dynia. Jeśli masz gotowy bulion zupa robi się w 20 minut. Tylko warzywa trzeba pokroić.

Zupa-krem z dyni
przepis na wielki gar

2 litry bulionu wołowego
1 kg dyni
2 marchewki
1 ziemniak
1 pietruszka
1 serek topiony np. z szynką
3 liście limonki (suszone, do kupienia w paczce 100 g w Kuchniach Świata, za ok 7 zł)
2 ząbki czosnku
2 łyżki tajskiego sosu rybnego
2 cm kawałek imbiru (lub 1 płaska łyżeczka suszonego)
1/2 łyżeczki kardamonu
sól, pieprz

Dynię obierz ze skóry, usuń gąbczasty środek i pestki. Pokrój w kostkę. Pozostałe warzywa obierz i również pokrój. Nie musi być równo, ani w drobną kostkę bo i tak na koniec wszystko zmiksujesz. Wrzuć warzywa do dużego garnka, zalej bulionem i doprowadź do wrzenia. Dodaj czosnek i liście limonki. Gotuj ok 10 minut. Dodaj imbir, kardamon, sól i pieprz. Gotuj kolejne 10 minut. Gdy warzywa będą miękkie dodaj serek topiony i sos rybny. Wszystko zmiksuj blenderem na gładki krem. W razie potrzeby możesz dodać trochę chili. Podawaj z groszkiem ptysiowym lub płatkami migdałowymi czy pestkami dyni. U mnie i jedno i drugie. Pewnie niezłe będą do tego takie chrupiące zawijasy z serem np. z Biedronki. Albo zwykły kawałek bagietki.

I jeszcze obowiązkowa litania nieszczęść: aparat nadal popsuty. Już się pogodziłam z faktem, że będę robić zdjęcia telefonem, gdy ukochany kot mojej siostry postanowił potłuc mój telefon, zrzucając go z parapetu. W efekcie mam roztrzaskany ekran i niedziałającą lampę błyskową. Na szczęście odtwarzacz mp3 i Facebook działają, w przeciwnym razie świat byłby uboższy o jednego kota. Notabene, kot nazywa się Buffy. Ale bynajmniej nie jest pogromczynią wampirów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz