sobota, 16 lipca 2011

Korma z kurczakiem czyli wspominam Berlin.

Korma z kurczaka i ulotki z Berlina, na wspominki.


"Ich bin ein Berliner" powiedział JFK z czarującym uśmiechem stojąc przed ratuszem w Shonebergu. Zwrot miał zapisany na kartce, fonetycznie: "Ish bein ein Bearleener". Niecałe pięć miesięcy później szlag go trafił. Mam nadzieję, że mnie nie spotka podobny los, bo przez kilka dni Ich war ein Berliner. Kurczaku, jak mi się to miejsce podoba!!! I pomyśleć, że przez 25 lat było tak blisko a nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby tam zajrzeć. Jaki błąd! (Plask, plask, plask, wymierzam sobie trzy szybkie w pysk.) Pal sześć Bramę Brandenburską, Reichstag, Museuminsel. Pal sześć muzeum Kennedych (jedyne w Europie), muzeum fotografii (w którym nie można robić zdjęć) a nawet ZOO (najbogatsze w Europie-- nie dziwota, skoro bilet ulgowy kosztuje 10 euro). Kreuzberg! Kreuzberg! Tak musiała wyglądać Ząbkowska, zanim weszła ta pieprzona ustawa o wychowaniu w trzeźwości, przez którą jestem na dobrej drodze do alkoholizmu. Tak! Tak! W Berlinie można pić na ulicy! Można też pić w metrze, ZOO, parku, siedząc na krawężniku lub w jednej z miliona knajp. I nie tylko ja byłam tym zachwycona. W niedzielę przed wyjazdem z rozbawieniem obserwowałam podstarzałe punkowe małżeństwo Hiszpanów z nastoletnią córką, którzy wprawdzie nie wiedzieli jak dojechać do celu ani tym bardziej nie wiedzieli jak się dogadać po angielsku z panią z metra (bo ani oni ani ona angielskim nie władali) ale wiedzieli, że nie ma się co stresować i skończywszy flaszki Berliner Kindl ochoczo zakupili w metrowym kiosku Becksa i sącząc zastanawiali się jak trafić do domu. Bajka! 
Dobra, żeby nie było że Kisiela- Prostaka zachwycil w Berlinie tylko alkohol skrobnę jeszcze o Ben & Jerry New York Super Fudge Chunk. Tak! Mają! W półlitrowych kubełkach, 5 euro sztuka. Co za radość dla stęsknionego podniebienia! No i duże koty w ZOO. WSPANIAŁE! Trafiłam akurat na karmienie, więc z godzinę wgapiałam się w awanturującą się lwicę, małe lewki patroszące martwego szczura i nadwyraz rozmownego geparda. O modzie i architekturze nawet nie będę wspominać, bo by mi czasu nie starczyło żeby się nad wszystkim pozachwycać.
A wieczorami kulinarna podróż dookoła świata. Pierwsza kolacja była najlepsza. Hinduska knajpka na Oranienstrasse, Amrit, było miejscem mojego kulinarnego objawienia, epifanii o jakiej pisał Bourdain w "Świecie od kuchni". A wszystko za sprawą niepozornej kormy z kurczaka. Kiedy na nasz stół wjechał kociołek z ryżem Basmati (wiedzieliście, że ryż potrafi być dobry, naprawdę dobry niekojarzący się ze szpitalnym kleikiem?!), misa sałaty i kociołki z parującym mięsem pomyślałam sobie: o cholera, będziem tu siedzieć do rana. No i siedziałyśmy. Bo to połączenie słodkiej śmietany, imbiru, czosnku, cynamonu i migdałów z najbardziej soczystym, wręcz maślanym kurczakiem było niezwykłe! Warte mszy trydenckiej czy jakiejkolwiek innej trwającej kawał czasu. Przysięgam, nie jadłam lepszego hinduskiego jedzenia nigdzie przedtem. I pewnie już nigdy nie zjem, bo to było once in a lifetime experience. Ale spróbowałam odtworzyć ten smak w domu. To jeszcze nie to, ale będę próbować, eksperymentować. Więc jeśli macie przepisy na kormę z kurczaka, błagam, przysyłajcie! Może uda się zapisać kulinarny ekwiwalent orgazmu na kartce papieru?

Korma z kurczaka w/g przepisu Gordona Ramsaya

500g piersi z kurczaka
2 papryczki chili
75 g blanszowanych migdałów
75 g orzechów nerkowca
3 ząbki czosku
3 cm kawałek imbiru
125 ml wody
4 łyżki oleju
sól i pieprz
2 łyżeczki cynamonu
5 goździków
2 liście laurowe
2 łyżeczki mielonej kolendry
1 łyżeczka kardamonu
2 cebule
100 ml jogurtu naturalnego
szczypta szafranu namoczona 1 łyżce wrzątku
100 ml kremówki
sok z limonki
odrobina cukru

Kurczaka pokrój w kostkę. Rozgrzej 2 łyżki oleju i chwilę obsmaż kurczaka. Odłóż go na bok. Chili (bez pestek), orzechy, migdały, czosnek, imbir i wodę zmiksuj blenderem na pastę. Dodaj jogurt i szafran, dokładnie wymieszaj. Na 2 łyżkach oleju podsmaż cynamon, goździki, liście laurowe, kolendrę, kardamon. Po minucie dodaj drobno posiekaną cebulę. Smaż ok 6 minut, dopóki cebula nie zmięknie. Dodaj pastę jogurtowo-orzechową i kurczaka. Duś na wolnym ogniu ok 15 minut. Na koniec dodaj sól, pieprz, sok z limonki i śmietanę. Danie powinno być słodkawe, więc w razie potrzeby dodaj trochę cukru. Podawaj z ryżem Basmati lub chlebkami naan.


1 komentarz:

  1. Berlin uniesień pełen ;) Kormy sama jeszcze nie popełniłam, ale pozwolę sobie odgapić kiedyś przepis ;) pozdr. :)

    OdpowiedzUsuń