wtorek, 19 lipca 2011

Kill Grill 2. Katuj, tratuj Anthony.


Anthony Bourdain to mój ulubiony piszący kucharz.
Kilka dni temu na Facebooku wzdychałam nad talentem recenzenckim dziennikarzy z portalu muzycznego. Jakże pięknie płynęła ich fraza, z jakim mistrzostwem łączyli język literacki z hip-hopową dosadnością! Palce lizać. No to dzisiaj sama się zabieram za recenzję. Nie będzie łatwo, nie będzie też obiektywnie, bo tak się złożyło, że szaleńczo i bezbożnie kocham autora książki o której mam pisać. Kim jest ów mężczyzna?
Najwyższy kucharz Ameryki, miłośnik wietnamskiej zupy pho. Czarujący dryblas z rynsztokowym językiem i  wspomnieniami z okresu uzależnienia od hery, koki i zapewne przypadkowego seksu. Wiecie już o kogo chodzi? No jasne- Anthony Bourdain. Książka? „Głodne kawałki. Kill grill 2” czyli zbiór tekstów, które Bourdain popełnił dla wielu magazynów w swojej długiej kucharskiej karierze. Przekrój od sasa do lasa, traktujący głównie o kulinariach, ale zahaczający o narkotykową przeszłość Nowego Jorku, fascynację gangsterami, muzykę, podejrzane spelunki w Nowym Orleanie i setkę innych tematów.  Połykasz to, jednym kęsem, jak przysmaki Ferrana Adrii, nie tracąc tempa. Językowo dosadna, pełna przeuroczych przekleństw, których nie powstydziłby się nawet mój wyjątkowo kreatywny w tej dziedzinie ojciec (kreatywność odwrotnie proporcjonalna do sukcesów polskiej drużyny siatkarskiej lub jakiejkolwiek innej) książka pokazuje fragment niesamowitego świata, do którego należy Bourdain. Jakże ja mu zazdroszczę! Sam z resztą wielokrotnie podkreśla, że trafiło mu się jak ślepej kurze ziarno: jest szefem kuchni w doskonałej restauracji, trafił na moment, kiedy kucharze stali się gwiazdami i korzystając z okazji kręci program „Anthony Bourdain: No reservations” czyli przez 8 miesięcy w roku jeździ po świecie, objada się smakołykami, opija lokalnym alkoholem. Jasne, od czasu do czasu musi zrobić coś głupiego, np. skoczyć z klifu do morza albo trzymać poziom pijąc ryżową wódkę z kambodżańskimi partyzantami, ale… Jak sam podkreśla na każdym kroku, on jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, białą gębą, która reprezentuje przemysł oparty na imigrantach. Po przecież amerykańskie kuchnie padłyby, gdyby zabrać z nich meksykańskich i południowoamerykańskich pracowników. Podoba mi się jego szczerość i uznanie, dla pomijanej milczeniem rzeszy nielegalnych pracowników. A pomyśleć, że nie mało brakowło a Tony nie zostałby kucharzem. Jak przyznaje: „Byłem energicznym amerykańskim dzieckiem, które zawsze chciało zostać kryminalistą.” Podjął nawet pewne kroki w tym kierunku, ale okazało się, że „zawód kryminalisty to ciężka praca.” Poszedł więc do CIA. Nie do tego CIA. Do TEGO: Culinary Institute od America. I bogu dziękować, że poszedł! Bo teraz ilekroć mi źle, mogę sobie sięgnąć po jedną z jego książek, albo odcinków programu i od razu mi lepiej.  Tylko sobie nie wyobrażajcie, że Tony to jakiś pluszowy miś- przytulak, który zapyta: Smutno ci? A może budyń? O nie, nie, nie. Tony ma na pieńku z połową kulinarnego świata. Jamiego Olivera ruga na każdym kroku (yes! Yes!) Czasem nawet się z tego powodu obawia. „Może powinienem przejmować się Jamiem Oliverem? Dla niego przecież też nie byłem zbyt miły. Kto wie, a nuż trenuje jakieś mordercze sztuki walki, słyszałem, że ma już nawet organizację paramilitarną „Armia Olivera”? Co to takiego? Czy to coś na kształt Gwardii Republikańskiej Saddama? Czy wykonują tam jego rozkazy nawet gdy każe wyeliminować wrogów?” Nawet jeśli Jamie ma armie, to słabą bo Tony nadal chodzi po ziemi i bluźni. Że kucharze-celebryci to ugładzone kukły, „bezpieczniejsze, niezagrażające alternatywy dawnych rockandrollowców lub gwiazd porno? Wybór między zaproszeniem do kuchni uroczego, radosnego Jamiego Olivera i Tommy’ego Lee jest prosty- obecność Jamiego prawdopodobnie nie grozi penetracją ani kradzieżą leków na receptę.” Zgadnijcie jaki typ kucharza preferuje Pan Bourdain? J
I to powinien być koniec mojej recenzji, ale nie mogę nie napisać o genialnym tekście analizującym związki między muzyką, kuchnią a seksem? „Dobre jedzenie rzeczywiście prowadzi do seksu. Przecież o to chodzi. W idealnym świecie muzyka również prowadzi do seksu.” A co jest dalej? Przeczytajcie sami, koniecznie!

I jeszcze dwa słowa o ‘ulubionym’ wrogu Bourdina- wegetarianach. Tym się oberwało przy okazji wyprawy do angielskiego pubu, który zamiast kaszanki i zapiekanki z mięsem serwuje ossobuco, tartaletki z foie gras z chutneyem morelowym i domową chałką i inne skandalicznie wymyślne potrawy!  „A menu dla wegetarian? W pubie? Wegetarianie w pubie? Dla własnego dobra wegetarian nibe powinno się dopuszczać w pobliże dobrego piwa. Piwo spowoduje, że będą się zachowywali głośno i wojowniczo, ale brak im fizycznej siły i agresywnej natury, by zdołali poprzeć swoje pijackie wywody.” Majstersztyk! 
Podsumowując: jeśli lubisz felietony nafaszerowane odniesieniami do współczesnej kultury i kuchni, cenisz sobie dosadny język i masz wolny wieczór: bierz i czytaj! Bo to się czyta na raz. Tylko broń boże nie na głodniaka. Ody do foie gras, sushi i zupy pho sprawiają, że ślinianki przechodzą w tryb turbo. I albo coś zjesz, albo umrzesz. Ja dzisiaj radośnie poczłapałam do Wietnamczyka po wielkie wiaderko zupy pho. Jakże byłam szczęśliwa! Gdyby tak jeszcze zamiast książki mieć prawdziwego Anthony’ego Bourdain przy stoliku! Zaraz, jak to było? „Dobre jedzenie rzeczywiście prowadzi do seksu.”

Anthony Bourdain
„Głodne kawałki. Kill grill 2”
Wydawnictwo W.A.B. 2011


3 komentarze:

  1. też lubię AB, właśnie za wyrazistość poglądów i ostry język. Przy nim JO, stylizujący się trochę na niegrzecznego chłopca, brzmi jak Armia Zbawienia lub inne kółkoróżańcowe. Recenzja fajna; tylko że okulary wydają się być zbyt różowe i nie za bardzo pasują do tła seledynowego w białe groszk; ale rozumiem, miłość :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się książka nawet podobała :) A zaczęłam ją czytać po przecyztaniu recenzji tutaj http://klub.dilmah.pl/blog/2011/07/18/przy-filizance-herbaty-kill-grill-2-do-wygrania/ Swoją droga można wygrac ale wolałam nie czekać i pędem poleciałam kupić do sklepu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez czytałam, uwielbiam! Wszystko, co wychodzi spod jego pióra, jego programy, jego humor - kocham.

    OdpowiedzUsuń