poniedziałek, 23 stycznia 2012

Boski jabłecznik, ACTA i kobieca solidarność.

Cały weekend spędziłam w pidżamie. Aktualnie oglądam "Sex and The City" na DVD, mówię na głos wszystkie dialogi i zastanawiam się, jak będzie wyglądał świat po wejściu ACTA, SOPA i PIPA. Mam już namiastkę: zamknięte megavideo oznacza zabójczo utrudniony dostęp do moich seriali. Absolutnie uniemożliwia oglądanie starych odcinków (a odkryłam w sobotę rano całkiem fajny dokument o siostrach założycielkach cukierni Georgetown Cupcake) czegokolwiek. I pozwala przez chwilę poczuć anarchistyczną radość, kiedy hakerzy blokują strony sejmu, FBI i ministerstw wszelkiej narodowości. Co nie weszłam na FB pojawiały się nowe informacje o zhakowanych stronach. Może to nie jest właściwy sposób na prezentowanie swojego stanowiska, ale i tak mnie cieszy. W szczenięcy, acz solidarny sposób. Solidarność to kolejne hasło weekendowych przemyśleń. Oglądam SATC, myślę o wszystkich moich wspaniałych dziewczynach (tu powinna być litania imion, ale przecież wiecie, że o Was chodzi)  i zastanawiam się dlaczego niektóre kobiety zrobią wszystko by pokazać kto tu rządzi? Z czego wynika potrzeba knucia, zabawy w głuchy telefon i kopania dołków? I co trzeba zrobić, żeby kobietę sprowokować do takiego zachowania? Bo nie wierzę, że chodzi o zwykłą antypatię. Dajcie znać, jak odkrycie coś w tej kwestii. Jestem szalenie ciekawa. A czasem zaskakują i zachwycają mnie spontaniczne wyznania, jak to które usłyszałam od Moniki w pracy: "Kisiel, nie jestem skora do pochwał. W ogóle to nikogo nie chwalę. Ale uwielbiam twojego bloga." To jest ten moment, kiedy prawie oblewasz się kawą z zaskoczenia. Bo Monika faktycznie nie jest skora do pochwał. Uwielbiam słuchać jej rozmów telefonicznych, jak kogoś opieprza. Jest w tym mistrzowska. No bullshit, konkrety i bez owijania w bawełnę. Jak dorosnę tez będę taka :-)  No więc, najpierw mi powiedziała, że uwielbia mojego bloga, a potem mnie opieprzyła, że nie piszę od miesiąca. Zatem poprawiam się i piszę. Nie obiecuję poprawy i 4 nowych postów w tygodniu, bo nie jestem systematyczna (uwaga: nie pisać że jestem systematyczna w listach motywacyjnych), ale ten post wrzucam i postaram się z większą regularnością pisać kolejne. 

A jabłecznik potraktujcie jako przeprosiny. Robi się łatwo, wygląda efektownie i smakuje zaskakująco dobrze. Swoją drogą, skąd wziął się szał na szarlotkę? Kilkanaście lat temu było to niezbyt wykwintne ciasto, placek w zasadzie. Taki który robi babcia i nie ma się czym zachwycać. Aż nagle (przynajmniej w mojej świadomości) okazało się, że szarlotkę można podawać na ciepło, z lodami, albo bitą śmietaną. I wszyscy (czyli ja) oszaleli. I zaczęło się poszukiwanie najróżniejszych przepisów. Moja mama robi jabłecznik na cieście biszkoptowym. Ja wolę na kruchym. Z reguły na wierzchu układam kratkę z kruchego ciasta (a'la Królewna Śnieżka w filmie Disney'a). Kiedy przeglądałam moją nowojorską biblię kulinarną natknęłam się na przepis na ciasto z jabłkami i kruszonką. Klasyka. Zrobiona według tego przepisu (trochę go zmodyfikowałam) musi się udać i jest perfekcyjna. Spód jest kruchy, jabłka miękkie, ale nie ciapowate, a kruszonka aromatyczna. 

Jabłecznik z kruszonką
tortownica 28 cm

Spód
1 1/4 szkl mąki krupczatki
100 g zimnego masła
3 łyżki cukru
3 łyżki lodowatej wody

Nadzienie
1,5 kg jabłek (czyli 6 średnich owoców)
3/4 szkl cukru (najlepiej brązowego)
2 łyżeczki cynamonu (albo więcej, jak kto lubi)
50 g masła
1 laska wanilii
sok z 1/2 cytryny
1/4 szkl mąki

Kruszonka
1/2 szkl mąki
1/4 szkl brązowego cukru
1 łyżeczka cynamonu
50 g masła

1. Spód: Masło pokrój na małe kawałki, dodaj mąkę i cukier. Szybko zagnieć ciasto, na koniec dodaj wodę i uformuj kulę. Albo wrzuć składniki do misy miksera i mieszadłem do ciasta, wymieszaj je tak, aby przypominały kruszonkę. Dodaj wodę, miksuj jeszcze chwilę. Zrób kulę, wsadź do worka i odstaw do lodówki na 30 minut. Chłodne ciasto rozwałkuj na grubość 5 mm, tak aby starczyło na spód i wysoki rant. Przełóż do tortownicy, przykryj pergaminem i obciąż ryżem albo grochem. Krok ansolutnie niezbędny. (Kupiłam ostatnio kilogram grochu, który idealnie wystarcza do solidnego obciążenia ciasta.) Piecz 15 minut w 180 st. C. Zdejmij groch i piecz jeszcze 15 minut. 

2. Nadzienie: Jabłka obierz, usuń gniazda nasienne i pokrój w kostkę (1 cm). Cukier wymieszaj z cynamonem i posyp jabłka. W rondlu z grubym dnem rozpuść masło, wrzuć jabłka z cukrem. Dodaj ziarenka z przekrojonej laski wanilii. Smaż, aż jabłka puszczą sok i zaczną się robić miękkie. Dolej sok z cytryny. Całość posyp mąką, wymieszaj i podgrzewaj, aż masa zgęstnieje. Jabłka przełóż na wypieczony spód.

3. Kruszonka: Masło lekko podgrzej w mikrofalówce, ma być miękkie, ale nie roztopione. Przełóż do miski. Dodaj cukier, cynamon i mąkę. Wymieszaj, albo zmiksuj. Powinno być grudkowate, jak to kruszonka. Posyp nią ciasto, tak aby w całości przykryć jabłka. 

4. Pieczenie: ciasto przykryj folią aluminiową. Inaczej boki się przypalą. Piecz 45 minut w 170 st C, na obu grzałkach. Podawaj ciepłe z kulką lodów albo bitą śmietaną.

4 komentarze:

  1. Uwielbiam takie proste ciasta z jabłkami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. wariacje jabłkowe są ponadczasowe - jabłko na blogowych salonach zawsze mile widziane ;) nie wiem co bedzie z tym swiatem ;) pisz pisz tu ;)

    OdpowiedzUsuń