wtorek, 13 grudnia 2011

Wspaniały sernik z białą czekoladą

Drewniany widelczyk zabrany z jakiejś cukierni. Gdzie można takie dostać?

Piję zupełnie niedobre wino, które stało otwarte zdecydowanie zbyt długo. Słucham na okrągło trzech piosenek. Zastanawiam się, gdzie uleciała cała moja wena. Zawsze tak jest: jak piekę to mam milion pomysłów co napisać. Anegdotkami sypię jak z rękawa. Piekarnik nie może się nadziwić mojej błyskotliwości. A jak siadam przed komputerem- bach. Jakbym znowu miała 12 lat i usiłowała dać walentynkę chłopcu, który przeokrutnie podobał mi się przez całą podstawówkę- pustka w głowie, elokwencja= 0. "Masz", powiedziałam i czym prędzej uciekłam do łazienki. I przez tydzień nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Teraz chyba też tak będzie: dam przepis i zniknę. Wiem, że zachowywanie się jak dwunastolatka to nie najlepszy sposób, żeby się odmłodzić, ale innych pomysłów nie mam. Liczę, że weekendowa wyprawa do Berlina coś zmieni (Marta, Nat- liczę na was). Mam nadzieję, że za tydzień w poniedziałek uraczę was postem przejmującym, błyskotliwym i zabawnym. Pełnym niebełkotliwej poezji, bez koszmarnych metafor. 
A tymczasem daję przepis na sernik. Zdaniem Kaśki, najlepszy sernik jaki jadła. Z początku niepozorny, dopiero potem odkrywa całe spektrum smaków. Najpierw intensywny kokos, potem ciasteczka a gdy na koniec do mózgu dociera informacja o białej czekoladzie trzeba sobie przypominać, że to przecież tylko sernik. Piekłam go jak przyjechała Natalia. Nie pamiętam o czym rozmawiałyśmy, pewnie o Bardzo Ważnych Rzeczach w rodzaju jej pana od prawa i ostatniego odcinka Glee. A potem wsadziłam łyżkę do miski z śmietaną 22% ubitą z cukrem i ekstraktem kokosowym i zrozumiałam jak musieli czuć się alchemicy natrafiając na właściwy trop. Euforia i spokój jednocześnie. I niezachwiana pewność, że niewiele jest na świecie rzeczy tak dobrych jak to. I jeszcze duma, bo w końcu to spod moich rąk wyszło. Ilekroć coś mi nie wychodzi w kuchni przypominam sobie tamten smak i tamto uczucie: euforia, spokój i niezachwiana pewność. Bo jak nie wychodzi, to znaczy, że jest przekombinowane. Że trzeba się zatrzymać i uprościć. Przepis, sytuację. Zamiast uciekać do łazienki i czekać aż sam się domyśli powiedzieć wprost. W mordę przecież nie da. (Raczej, no chyba, ze ma agresywną partnerkę, ale u dwunastolatków to rzadkie.)
Dobra, przepraszam za filozofię. A oto po co tutaj jesteś:




Sernik z białą czekoladą pod śmietanową pierzynką
tortownica 25 cm

250 g ciasteczek digestive
75 ml roztopionego masła
350 g białej czekolady dobrej jakości
120 ml kremówki
700 g kremowego serka (użyłam serków "Emliki")
1/4 szkl drobnego cukru
4 jajka
3 czubate łyżki mąki
450 ml śmietany 22%
1/4 szkl cukru
1 łyżka ekstraktu kokosowego albo likieru


1. Ciastka rozkrusz blenderem na pył. Dodaj masło i miksuj aż powstanie mokry piasek. Na tortownicę zabezpieczoną przed wyciekaniem masy (folia aluminiowa z zewnątrz+ pergamin w środku) wyłóż ciastka i mocno dociśnij. Do wygładzania sprawdzi się duża łyżka albo kula do ciasta. No albo stare dobre ręce :) Odstaw do lodówki.


2. Rozgrzej piekarnik do 150 st. C. Zagotuj kremówkę, dodaj pokruszoną białą czekoladę. Wymieszaj aż czekolada się rozpuści i odstaw aby masa trochę się schłodziła. W dużej misce ubij serek z drobnym cukrem. Dodawaj po jednym jajku i ubijaj na wolnych obrotach miksera. Dodaj schłodzoną masę czekoladową i mąkę. Wymieszaj.

3. Masę serową przelej na spód z ciasteczek. Wierzch przykryj folią aluminiową i piecz na obu grzałkach, ok 60 minut. Gdy wierzch się zetnie wyjmij sernik z piekarnika. Zwiększ temperaturę do 200 st. C.

4. Kwaśną śmietanę ubij z cukrem i ekstraktem kokosowym na sztywną pianę. (Gdy będzie gotowa, nabierz łyżką, wsadź do buzi i rozkoszuj się spożywczym orgazmem, jakiego nie powstydziłby się Ian Kerner i cała redakcja amerykańskiego Cosmo.) Przełóż pianę na sernik, rozsmaruj szpatułką, nie musi być superrówno i ponownie przykryj folią. Wstaw do piekarnika na kolejne 10 minut. Piana ma się ściąć, ale nie może zbrązowieć. Na koniec, jak zwykle, wstaw na noc do lodówki.

5 komentarzy:

  1. Bardzo zachęcająca filozofia:) A sernik wyglada pysznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Sernik wyglada bosko! A wypadu do Berlina zazdraszczam, mam slabosc do tego miasta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę sprawić sobie mniejszą formę do pieczenia, żebym mogła podzielić składniki na pół i piec mniejsze serniki, takie na jedno popołudnie :) jak najdzie mnie serowa chcica :P
    Wspaniale wygląda ten serniczek! Zazdroszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Russkaya: pomysł genialny w swojej prostocie! Ja też tak zrobię, bo wiecznie mi zostają resztki ciast.

    OdpowiedzUsuń
  5. jeszcze się nie przekonałam do serników, ale wideczyk jest super! :)

    OdpowiedzUsuń