Drewniany widelczyk zabrany z jakiejś cukierni. Gdzie można takie dostać? |
Piję zupełnie niedobre wino, które stało otwarte zdecydowanie zbyt długo. Słucham na okrągło trzech piosenek. Zastanawiam się, gdzie uleciała cała moja wena. Zawsze tak jest: jak piekę to mam milion pomysłów co napisać. Anegdotkami sypię jak z rękawa. Piekarnik nie może się nadziwić mojej błyskotliwości. A jak siadam przed komputerem- bach. Jakbym znowu miała 12 lat i usiłowała dać walentynkę chłopcu, który przeokrutnie podobał mi się przez całą podstawówkę- pustka w głowie, elokwencja= 0. "Masz", powiedziałam i czym prędzej uciekłam do łazienki. I przez tydzień nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Teraz chyba też tak będzie: dam przepis i zniknę. Wiem, że zachowywanie się jak dwunastolatka to nie najlepszy sposób, żeby się odmłodzić, ale innych pomysłów nie mam. Liczę, że weekendowa wyprawa do Berlina coś zmieni (Marta, Nat- liczę na was). Mam nadzieję, że za tydzień w poniedziałek uraczę was postem przejmującym, błyskotliwym i zabawnym. Pełnym niebełkotliwej poezji, bez koszmarnych metafor.
A tymczasem daję przepis na sernik. Zdaniem Kaśki, najlepszy sernik jaki jadła. Z początku niepozorny, dopiero potem odkrywa całe spektrum smaków. Najpierw intensywny kokos, potem ciasteczka a gdy na koniec do mózgu dociera informacja o białej czekoladzie trzeba sobie przypominać, że to przecież tylko sernik. Piekłam go jak przyjechała Natalia. Nie pamiętam o czym rozmawiałyśmy, pewnie o Bardzo Ważnych Rzeczach w rodzaju jej pana od prawa i ostatniego odcinka Glee. A potem wsadziłam łyżkę do miski z śmietaną 22% ubitą z cukrem i ekstraktem kokosowym i zrozumiałam jak musieli czuć się alchemicy natrafiając na właściwy trop. Euforia i spokój jednocześnie. I niezachwiana pewność, że niewiele jest na świecie rzeczy tak dobrych jak to. I jeszcze duma, bo w końcu to spod moich rąk wyszło. Ilekroć coś mi nie wychodzi w kuchni przypominam sobie tamten smak i tamto uczucie: euforia, spokój i niezachwiana pewność. Bo jak nie wychodzi, to znaczy, że jest przekombinowane. Że trzeba się zatrzymać i uprościć. Przepis, sytuację. Zamiast uciekać do łazienki i czekać aż sam się domyśli powiedzieć wprost. W mordę przecież nie da. (Raczej, no chyba, ze ma agresywną partnerkę, ale u dwunastolatków to rzadkie.)
Dobra, przepraszam za filozofię. A oto po co tutaj jesteś:
Dobra, przepraszam za filozofię. A oto po co tutaj jesteś:
Sernik z białą czekoladą pod śmietanową pierzynką
tortownica 25 cm
250 g ciasteczek digestive
75 ml roztopionego masła
350 g białej czekolady dobrej jakości
120 ml kremówki
700 g kremowego serka (użyłam serków "Emliki")
1/4 szkl drobnego cukru
4 jajka
3 czubate łyżki mąki
450 ml śmietany 22%
1/4 szkl cukru
1 łyżka ekstraktu kokosowego albo likieru
1. Ciastka rozkrusz blenderem na pył. Dodaj masło i miksuj aż powstanie mokry piasek. Na tortownicę zabezpieczoną przed wyciekaniem masy (folia aluminiowa z zewnątrz+ pergamin w środku) wyłóż ciastka i mocno dociśnij. Do wygładzania sprawdzi się duża łyżka albo kula do ciasta. No albo stare dobre ręce :) Odstaw do lodówki.
2. Rozgrzej piekarnik do 150 st. C. Zagotuj kremówkę, dodaj pokruszoną białą czekoladę. Wymieszaj aż czekolada się rozpuści i odstaw aby masa trochę się schłodziła. W dużej misce ubij serek z drobnym cukrem. Dodawaj po jednym jajku i ubijaj na wolnych obrotach miksera. Dodaj schłodzoną masę czekoladową i mąkę. Wymieszaj.
3. Masę serową przelej na spód z ciasteczek. Wierzch przykryj folią aluminiową i piecz na obu grzałkach, ok 60 minut. Gdy wierzch się zetnie wyjmij sernik z piekarnika. Zwiększ temperaturę do 200 st. C.
4. Kwaśną śmietanę ubij z cukrem i ekstraktem kokosowym na sztywną pianę. (Gdy będzie gotowa, nabierz łyżką, wsadź do buzi i rozkoszuj się spożywczym orgazmem, jakiego nie powstydziłby się Ian Kerner i cała redakcja amerykańskiego Cosmo.) Przełóż pianę na sernik, rozsmaruj szpatułką, nie musi być superrówno i ponownie przykryj folią. Wstaw do piekarnika na kolejne 10 minut. Piana ma się ściąć, ale nie może zbrązowieć. Na koniec, jak zwykle, wstaw na noc do lodówki.
Bardzo zachęcająca filozofia:) A sernik wyglada pysznie!
OdpowiedzUsuńSernik wyglada bosko! A wypadu do Berlina zazdraszczam, mam slabosc do tego miasta.
OdpowiedzUsuńMuszę sprawić sobie mniejszą formę do pieczenia, żebym mogła podzielić składniki na pół i piec mniejsze serniki, takie na jedno popołudnie :) jak najdzie mnie serowa chcica :P
OdpowiedzUsuńWspaniale wygląda ten serniczek! Zazdroszczę :)
@ Russkaya: pomysł genialny w swojej prostocie! Ja też tak zrobię, bo wiecznie mi zostają resztki ciast.
OdpowiedzUsuńjeszcze się nie przekonałam do serników, ale wideczyk jest super! :)
OdpowiedzUsuń