poniedziałek, 11 lipca 2011

Długi weekend


Przerwa w pisaniu była długa, bo lista rzeczy do zrobienia niemała. Przede wszystkim trzeba było pojechać do Berlina i się w nim zakochać. No to pojechałam i się zakochałam. A że podróż była autobusowa, to lektura okazała się niezbędna. Za sprawą serwisu kulinarnego Bobyy.pl w  moje łapki wpadł „Długi weekend” Wiktora Hagena. Kryminał? Przecież ja nie znoszę kryminałów. Wróć. Nie znosiłam kryminałów. A zmianę nastawienia zawdzięczam właśnie panu Hagenowi i komisarzowi Nemhauserowi. Ale zacznijmy od początku.

www.wab.com.pl
„Długi weekend” to drugi tom kryminalnego cyklu. Pierwszego oczywiście nie czytałam, ale nie okazało się to przeszkodą, bowiem zagadka dwóch tajemniczych morderstw rozwiązywana przez komisarza Roberta Nemhausera wciąga jak turecki słonecznik sprzedawany na Kreuzbergu. Ani się obejrzysz, a torebka pusta (książka przeczytana). Zaczyna się od telefonu dawnej ukochanej. I ci, co węszą romans, srogo się zawiodą, bowiem komisarz nie dość, że światły, inteligentny i po historii, to jeszcze wierny mąż i ojciec bliźniaków: Cyryla i Metodego, któremu nie w głowie skoki w bok. Zresztą na skakanie nie ma czasu, bo nie dość, że długi weekend, to jeszcze pojawił się „sztywniak w mordę kopany. Ten od robaczków i ptaszków, patafian jeden (...)” czyli ekolog Tomasz Nerad. A kiedy do kolekcji sztywniaków dołącza mąż dawnej ukochanej, sprawy komplikują się jeszcze bardziej. I pewnie dzielny komisarz rozplątałby supeł szybciej, gdyby nie fakt, że po godzinach dorabia jako kucharz w knajpie Czarny Tadek. To się nazywa mieszanka! Dalszego biegu wypadków zdradzać nie będę. Dość powiedzieć, że do końca nie wiadomo kto zabił :) Fabuła to kwestia drugorzędna. Język i styl Hagena są genialne, idealnie trafiające w mój gust. Facet pisze lekko i zabawnie, ale nie sili się na dowcipkowanie w co drugim zdaniu. Bohaterowie są wyraziści, typowi (w dobrym tego słowa znaczeniu), a jednocześnie prawdopodobni. Partner Nemhausera- Mario, dwumetrowy drągal, który zawsze na wszystko ma czas, zwłaszcza na szybką przekąskę w drodze z miejsca zbrodni na komendę, jest moim ulubieńcem. Oprócz Maria- Obeliksa, jest jeszcze Komisarz-Cwaniak, szef policji, zwany Konsulem, cała plejada gwiazd uniwersyteckich i kilkoro polityków. A całość dzieje się w Warszawie, więc przyjemność czytania podwójna, bo kiedy autor pisze o Burakowskiej to wiem, co ma na myśli. Uwielbiam czytać książki i oglądać filmy, których akcja dzieje się w znanych mi miejscach. Łatwiej złapać kontakt z bohaterem, kiedy wiesz, że stanie w korku na Jana Pawła to faktycznie masakra :)
No i to gotowanie. Czernego Tadka czeka wizyta znanego krytyka kulinarnego. Oczywiście nikt nie wie jak rzeczony wygląda, więc codzienna spinka mocno daje się we znaki szefowi kuchni, który akurat został sam na polu bitwy- dwie pomagające mu Ukrainki musiały wyjechać z kraju na miesiąc (przepisy wizowe). Na szczęście posiłki nadchodzą z Poznańskiej. Tak jest- w kuchni Nemhausera ląduje emerytowana dziwka z Pigalaka. Robi się ostro? Poczekaj, aż okaże się, że nikt nie zrobił zakupów i trzeba improwizować! Cytując „Sztukę wojny” zabierają się za lepienie pierogów z kapustą, grzybami i migdałami. Czy wspomniałam, że kulinarna pasja Nemhausera to totalna tajemnica? Także cicho-sza, biegiem do księgarni i pochłaniać, zarówno książkę jak i pierogi.
http://kuchnia.bobyy.pl

A farsz robi się tak:
Młodą kapustę poszatkuj i ugotuj. Dodaj obgotowane suszone grzyby, przysmażoną cebulkę, zioła prowansalskie, świeżą kolendrę, prażone migdały, jajka i czerwone wino. Jeśli farsz będzie zbyt rzadki dodaj trochę bułki tartej.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz